06 lutego 2004, 22:08
Napisałam bo Komus obiecałam (dla tego Kogos :-*), a umieszczam, bo po poprzedniej ktosik inny prosił o następne...
Obiecałam bajeczke
i dalej nie wiem cio pisac
ale trzeba by...
Tak wiec...
...nie tak dawno temu, bo jeszcze za mojego krótkiego zycia, była sobie bardzo mała istotka zwana Kreskuffeczka. Była bardzo małym i słabym stworzonkiem, które bardzo łatwo było zranic. Ale ze nigdy sie nie przyznawała, ze ja cos boli, wszyscy dookoła mysleli, ze jest silna. A ona była tak słaba, że nie miała siły nawet sie przyznac, że cos jest nie tak.
I zyła sobie tak Kreskuffeczka z jednym tylko prawdziwym przyjacielem- słoniem Snieżkiem. Ale kazda przyjazń kiedys sie kończy. I ta sie skończyła:
Snieżek był pluszowy, a Kreskuffka miała uczulenie na kurz, wiec zabroniono jej kontaktów z jedynym przyjacielem. Teraz nie miała już nikogo, do kogo mogłaby sie przytulic, komu mogła by sie wyżalic i wypłakac. Z reszta nikt nie podejrzewał nawet, że Kreskuffka może płakac...
I tak pewnej bardzo smutnej nocy, kiedy brakowało jej Snieżka, wyszła z łóżka, wcisneła sie pod swoje biurko i cichutko płakała. A w jej pokoju pojawił sie Dziobak (podobno pozerał ludzkie sny, ale Kreskuffka nie wierzyła w to nigdy i dalej nie wierzy :-P), podszedł do biurka, powoli pod nie zagladnał i zapytał: co sie stało?
Kreskuffka w pierwszej chwili wystraszyła sie, ale gdy przyjzała sie Dziobaczkowi, wiedziała już, że nic jej nie zrobi. Nabrała do niego od razu jakiegos nietypowego dla niej zaufania. Nie wiedziała, co ma odpowiedziec. To jej zawsze opowiadano, dlaczego ktos jest smutny, jej nikt nigdy nie pytał. W końcu cos z siebie wydusiła. Nie wazne było co, ale wazne, ze wyrzuciła to z siebie. I tak zaprzyjazniła sie z Dziobaczkiem. Umiał z niej zawsze wyciagnac, to co ja gryzło. I znów miała do kogo sie przytulic i w czyje futerko sie wypłakac. I pojawiła sie osoba, która wierzyła, że i Kreskuffki musza sie wypłakac, wygadac, wyzalic. A ona przestała sie tego bac. Bo przy Nim zawsze było jakies wyjscie, zawsze jakas nadzieja i nic juz nie było straszne... Wiekszosc problemów stawała sie smieszna :-)
I tak zamknieta w sobie Kreskuffka przestała ukrywac to co czuje. Nawet pewnego dnia powiedziała Dziobaczkowi, że go kocha...
...i kocha go nadal...
...i bedzie go kochac jeszcze długo po tym jak wszyscy o tej bajce zapomna...
Mam nadzieje, ze jast znosna...